Zima, zimno, za oknem mróz....
Cóż zima w tym roku zrobiła niezłego psikusa. Najpierw w ogóle nie chciała się pojawić, a teraz nawet w pracy muszę siedzieć w polarze. Dobrze mieć polar :) Chyba trochę odzwyczailiśmy się od mrozów, a przecież jako dziecko pamiętam olbrzymie zaspy, chęć wyjścia na sanki do parku. Tańczące płatki śniegu i skrzypienie pod nogami. W sobotę obserwowałam to budzenie się zimy przez okno. Coś pięknego. "Burza śnieżna" przeplatana ze słońcem. Niezwykłe jest to, gdy uświadomimy sobie, że nie ma dwóch tych samych płatków śniegu. Bóg to ma wyobraźnię. Wczoraj idąc do kościoła śnieg był tak jak igiełki i od razu skojarzyło mi się to z Andersenem i jego "Królową Śniegu". Czasem warto wrócić do baśni. Znaleźć czas na dobre książki. Ostatnio chyba nadrabiam jakieś zaległości czytelnicze. Najpierw przeczytałam "Dotyk Miłości" Katarzyny Straburzyńskiej, potem "365 krótkich opowiadań dla ducha" Bruno Ferrera. Jedną i drugą polecam. Dziwnym trafem osta