Zima, zimno, za oknem mróz....

Cóż zima w tym roku zrobiła niezłego psikusa. Najpierw w ogóle nie chciała się pojawić, a teraz nawet w pracy muszę siedzieć w polarze. Dobrze mieć polar :)

 Chyba trochę odzwyczailiśmy się od mrozów, a przecież jako dziecko pamiętam olbrzymie zaspy, chęć wyjścia na sanki do parku. Tańczące płatki śniegu i skrzypienie pod nogami.

 W sobotę obserwowałam to budzenie się zimy przez okno. Coś pięknego. "Burza śnieżna" przeplatana ze słońcem. Niezwykłe jest to, gdy uświadomimy sobie, że nie ma dwóch tych samych płatków śniegu. Bóg to ma wyobraźnię.

Wczoraj idąc do kościoła śnieg był tak jak igiełki i od razu skojarzyło mi się to z Andersenem i jego "Królową Śniegu". Czasem warto wrócić do baśni. Znaleźć czas na dobre książki.

Ostatnio chyba nadrabiam jakieś zaległości czytelnicze. Najpierw przeczytałam "Dotyk Miłości" Katarzyny Straburzyńskiej, potem "365 krótkich opowiadań dla ducha" Bruno Ferrera. Jedną i drugą polecam.

Dziwnym trafem ostatnio w ręce wpadają częściowo naukowe. Bardzo podobała mi się Johna C. Lennoxa "Bóg i Stephen Hawking".  Teraz czytam Michała Hellera "Ostateczne wyjaśnienia Wszechświata". Lennox zdecydowanie pisze prostszym językiem i w jego książce znajdziemy mnóstwo humoru, ale Heller też mi się podoba, choć niektóre kwestie będę musiała jeszcze dokładniej przeanalizować.

I chętnie wracam jeszcze do Małgorzaty Musierowicz od dwóch lat. "Sprężynę" przeczytałam po raz trzeci. To chyba moja ulubiona część "Jeżycjady". Jej książki mają tyle ciepła. W sam raz na takie mroźne dni.

Pięknego zimowego dnia Wam życzę :)
PS. Nie zapomnijcie o dobrej kawce albo herbatce ;)

                                                                     Pixabay



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Post od tego, co nie jest dobre

Sami szyjemy swoje szczęście

Adwent to czas radości i dzielenia się nią